Na stacji na której już byliśmy (ale z drugiej strony) nic ciekawego się nie dzieje. Jemy śniadanie, półobiad i próbujemy zapomnieć o San Sebastian.
Łapiemy wesołą parę, w której tylko Ona potrafi po angielsku, zaś On (wywołując u nas salwy śmiechu) próbuje zrozumieć co mówimy. Z uśmiechem na twarzy kierujemy się w stronę Lazurowego Wybrzeża.