Wysiadam na stacji, którą dobrze pamiętam. Kiedyś utknęliśmy tu z Wojtkiem na długie godziny. Tym razem jednak musi być inaczej - zabieram wszystkie swoje siły i czekam na szybką podwózkę.
Widać, że jestem przepełniony szczęściem i energią, więc szybko znajduję się ktoś chętny na podrzucenie kogoś takiego jak ja (; - Pan kierowca, choć bardzo źle mówi po angielsku, to zatrzymuje się swoim nowym mercedesem i mówi, że chętnie podrzuci mnie do Hof (taki bowiem karton trzymam). Tłumaczę mu jednak, że jego miejsce docelowe - Chemnitz - również leży na mapie moich zainteresowań.
Uwzględniamy zatem wspólny cel i w milczeniu przemierzamy niemieckie autostrady.
Wjeżdżamy na jedną stację i od razu dostrzegam grupkę bardzo specyficznych autostopowiczów. Śmiesznie przebrani zagadują mojego kierowce. Jest zgoda, więc szykuję się na to, że może w końcu z kim pogadam. Jak się jednak okazuję nie załatwiają podwózki dla siebie, ale dla trzeciego z nich - Hindusa nie znającego niemieckiego - jadącego do Chemnitz.
Młody student z Indii znajdujący się na wymianie w Niemczech świetnie rozmawia po angielsku, więc większość naszej wspólnej drogi spędzamy na gadaniu o Indiach, mojej wyprawie w tamtym kierunku i jego doświadczeniach w autostopowaniu (wraca z rajdu stopowiczów po zamkach w Bawarii).
Nareszcie jakaś odmiana od ciszy (: