Na dużej stacji ląduję i od razu zaczynam łapać. Bliskość Polski pozwala mi na przemianowanie mojego kartonu z napisem Chemnitz na podwójny z napisem Drezno oraz Polska (:
Idzie jednak (mimo sporej obecności Polaków) dosyć słabo. Po 20-minutach zatrzymuje się Pani psychiatria z specjalnością w schizofrenii (ktoś zauważył jak dużo kobiet - w tym również takich podróżujących samotnie - zatrzymywało się w czasie tej wyprawy?).
Niezwykle ciekawa osoba. Godzina podróży leci jak z bicza - bardzo rzeczowa dyskusja przechodzi przez narkotyki, uzależnienia, samobójstwa, rodzaje oraz formy terapii, wychowanie dzieci, problemy związkowe, a kończąc na odpowiedzi na szereg moich bardzo konkretnych pytań (od dłuższego czasu brakowało mi kontaktu z kimś takim - a tu bang i jest!).
W Polsce brakuje według mnie takich specjalistów - Martina nie tylko jest bowiem świetnym, doświadczonym specjalistą, ale również bardzo otwartym i ciekawym człowiekiem - ma doświadczenia z palety barw życia przebiegających począwszy od autostopowania, dzikiego, mocno niezaplanowanego podróżowania (po Ameryce Południowej z mężem), na braniu kokainy kończąc.
Spotkanie takiej osoby tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to wszystko tak być musiało - w momencie, gdy potrzebowałem odpowiedzi pojawił się mędrzec. W gruncie rzeczy, była to jedna z najbardziej wartościowych osób poznanych podczas tego tripa.