Pani kierowca z dużym bólem serca (odczuwam dokładnie to samo) zostawia mnie na stacji pod samym Dreznem. Przechodzę całą stację w kierunku jej końca i już z daleka widzę, że czeka mnie na niej konkurencja.
Na wylocie spotykam parę z Autostop Race (kiedyś to tego dojść musiało) oraz parę Pepiczków zmierzających do Pragi. Stoimy chwilkę i z całej naszej piątki tylko ja jestem w dobrym humorze. Na stacji jest bowiem naprawdę dużo Polaków.
Stoję zatem z nowym kartonem z wesoło wołających napisem Wrocław. To już blisko - czuję to w kościach - czego wyrazem są moje kozie skoczki i szeroki uśmiech.
Pogoda jednak jak na przekór - zimno i wieje. Uśmiech próbuje też zdławić chłopak z Polskiej pary - informuję mnie, że liczy na to, że jeżeli zatrzymam samochód z dwoma miejsca - to im go oddam. Kwituję to śmiechem. Jesteś naiwny i niedouczony - zasady kolejki obowiązują bowiem dla par i samotnym wilków osobno.
Chłopak nie jest zadowolony z mojej szydery, więc próbuję zepsuć mi humor stojąc obok mnie - co to to nie! Jak zaczyna się taka chujnia, to potrzeba bohaterów i najskuteczniej z metod - manewru!
Szybkie spojrzenie na mapę - jakby tu się przemieścić - a jest! Ostatnia stacja na autostradzie przed Polską. Nie wróży to dobrego ruchu, ale lepsze to niż stanie z tymi przychlastami. Biorę markera i pisze duże Bautzen. Drugi samochód zwalnia, kierowca kiwa i już pakuję plecak, ku zdziwieniu Polaczków.
W środku samochodu trwa właśnie matura ustna z Niemieckiego. Jak przystało na maturzystę drapię się po włosach i przemierzam bezkres swojego intelektu w poszukiwaniu słów z tego języka - jakoś mi się udaje! Jest nić porozumienia - wiemy gdzie jedziemy, wiemy gdzie mnie wystawić i wiemy, że jestem studentem z Polski.
Zdałem! (: