Geoblog.pl    kowal66b    Podróże    Europa Zachodnia stopem    Cel osiągnięty!
Zwiń mapę
2012
27
wrz

Cel osiągnięty!

 
Hiszpania
Hiszpania, San Sebastián
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2058 km
 
Jesteśmy! Plan osiągnięty. Śpimy w hacjendzie niezwykle uprzejmego Hiszpana, którego żona w zabawny sposób próbuje mnie uczyć hiszpańskiego.

Niezwykle radosny naród (:

Po całym dniu lenistwa, wieczorem podejmujemy decyzję o spokojnym powrocie. Czerpiemy wiedzę z map i wychodzimy. Trochę na siłę, bo nasz Hiszpan opuścił dom, a jego żona również wyjeżdża - musimy szybko zmykać!

Patrzę na mapę - musimy się dostać tam i tam. Prosimy o radę żonę. BŁĄD! Wsiadamy w jakiś autobus (ceny z kosmosu!). Jedziemy... jedziemy... powątpiewam. Hiszpanie to miły naród - wszyscy chcą pomóc dwóm zbłąkanym studentom z plecakami. Zgadzamy się na pomoc starszej pani. BŁĄD! Wysiadamy... GDZIE MY KURWA JESTEŚMY?!

Czekamy na kolejny autobus. Pytamy okolicznych ludzi czy hablają po ągleze, ale wiadomo, że nie... Nikt... nikt tu nie mówi po angielsku. Ani słowa...

Wsiadamy do autobusu... jedziemy... przejeżdżamy punkt na mapie, ale żadnego parkingu przy autostradzie nie widzę. Jedziemy dalej (autobusy robią pętle). Wysiadamy w centrum. Próbujemy łapać na stacji, który wygląda jak cygański tabor. Idziemy do innej. To samo (jak nie gorzej).

Pytamy policję o pomoc. BŁĄD! Wsiadamy do jakiegoś autobusu. Jedziemy w bliżej nieznanym kierunku (choć trochę kieruje nas hitchwiki). Przejeżdżamy fajną stację, ale po kilku godzinach jazdy w tym pokręconym mieście nie umiem podjąć decyzji czy wysiadamy. BŁĄD! Wysiadamy w okolicy, która wygląda jak Bronx. Szukam parkingu, który zaznaczony jest na mapie przy nitce autostrady. Noż ja pierdole... JEST! Jest ale POD autostradą.

Padamy ze wściekłości. Wydaliśmy już chyba z 40 zł na tę wątpliwą przyjemność.
Wkurzeni nie zbaczamy na okoliczności - gadamy z lokalsem po ćwierćangielsku. Jest w stanie nas wrzucić na przystanek, z którego jedzie autobus do miejsca, które minęliśmy (tej stacji). Mówi, że autobusy jeżdżą do 23-ej. Wierzymy mu. BŁĄD!

Autobusy jeżdżą do 22. Idziemy w stronę centrum. Widzę oczami wyobraźni jak umieramy w tym autostopowym piekle. Dochodzimy do przystanku. Gadam z jakąś kobietą po promilangielsku. Coś tam mi mówi... mało jej wierzę... mało kto wierzy. Ale wsiadamy. Wojtek morduje mnie wzrokiem.

Pytam w autobusie (który nagle staje gdzieś w środku niczego i ma 15 minut przerwy - WTF?!) czy ktoś rozumie cokolwiek po angielsku. Jedna Pani rozumiem, bo była w Anglii. Rozmawiamy z nią - mieszka w okolicy innej stacji i może nam powiedzieć jak do niej dojść.

Wysiadamy z nią. Idziemy z nią. Zostawia nas. Jesteśmy w dupie. Tracę nerwy.
Pałętamy się to tej dziczy i udaje nam się nagle znaleźć cel - jakaś stacja. Wygląda jakby ktoś na nią zrzucił pełnego toitoi'a, ale próbujemy. Łapiemy, ale tu nikt nie rozumie słowa po angielsku.

Ale jest! W okolicy 2-ej w nocy kończymy ten horror - Hiszpański menadżer gwiazd koszykówki może nam pomóc. Podrzuci nas pod granicę. Alleluja!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 9% świata (18 państw)
Zasoby: 215 wpisów215 5 komentarzy5 409 zdjęć409 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
25.04.2014 - 04.05.2014
 
 
20.12.2013 - 29.12.2013
 
 
30.05.2013 - 02.06.2013