Próbuję wyjechać z obozu. Po kilku chwilach łapię Pana, który podwozie mnie pod samą Strugę (kemping jest 2km przed Strugą). Na miejscu prawie mdleje z gorąca i czasu jaki poświęcam na łapanie. Dodatkowo irytuje mnie, że dużo ludzi skręca zaraz za mną, więc stoję w większości przypadków nadaremno.
Gdy idę do sklepu po wodę uciekają mi dwa TIR'y jadące do Albanii. Cholera. Ale mówię sobie w głębi duszy, że pewnie tak miało być.
Po 3-ech godzinach przemieszczam się w innym kierunku. Jestem przy jakimś OBI i próbuję łapać. Niestety na pełnym, 35-stopniowym, słońcu. Ale po chwilce ktoś się zatrzymuje. Troje Albańczyków. Jadą jakimś gratem, 70 na godzinę, ale jadą. Próbuję się dogadać, ale jedynie co umiem powiedzieć to, że jestem z Polski. Próbuję się spytać gdzie jadą, ale nic to nie daje.
Zaczynam rysować rysunki na kartce i machać rękami. Myślę, że goryle uczą się szybciej. Po godzinie zrozumieli (:
Dałem im mapę by mi pokazali dokąd zmierzają, ale (co się później okazuje normalne) Albańczycy chyba nawet nie wiedzą jak wygląda ich kraj. Po 15 minutach bezsensownych poszukiwań zabieram im mapę z politowaniem w oczach.
Jadę gdzieś za granicę, ale najważniej, że do Albanii. (: