Čapljina to bardzo europejskie, czyste miasto. Niczym nie przypomina miast znanych mi z północy. Ma bank, w którym wymieniam pieniądze na euro, nowo wybudowany dworzec kolejowy, zadbany "ryneczek" oraz starodawny PKS. Z większością ludzi można swobodnie pogadać po angielsku.
W portfelu zostało mi 10 marek. Nie będę ich wymieniał, a PKS kusi mnie by wydać je na bilet w stronę wsi Kravica. Na szczęście za 30 minut odjeżdża autobus w tamtym kierunku. Próbuję się dogadać z panią z okienka po angielsku, ale nie idzie to zbyt dobrze. Na szczęście pomagają mi inni ludzie. Za 2.9 (6.5 zł) kupuję bilet w jedną stronę.
Ciągle mam trochę czasu, więc zwiedzam otwarty, stojący pociąg na dworcu. Po więcej opisów tegoż zapraszam do galerii.
Do autobusu wsiadam bez problemu. Jedziemy 40 minut przejeżdżając przez ciągle budowany nieomal 60-metrowej wysokości wiadukt nowej autostrady. Robi na mnie ogromne wrażenie, bo to jednak Bośnia i takich cudów tu się nie widuje dużo.
Tu pewien mankament Bośni o którym warto wspomnieć: wsie nie mają swoich tabliczek. Także, by dojechać do jakiejś konkretnej to trzeba o drogę pytań lokalsów. Ja skorzystałem z tej opcji i niech będą mi podzięki, bo w Bośni nikt nie trapi się ku temu by w jakikolwiek sposób zaznaczać najbardziej znane atrakcje (więc gdyby nie ta pomoc to po prostu przejechałbym tę wiochę).