Noc na dworcu była horrorem. Najniewygodniejsze ławki na świecie. Wstajemy połamani o 5:30 obudzeni przez ochroniarzy. Dochodzimy do siebie do 7:30 i jemy śniadanie (paczka chrupek na dwóch). Myjemy zęby na stacji i idziemy na rynek. Płacimy (w przeliczeniu) prawie 7.5zł za bilet tramwajowy na głowę (!) i jedziemy nim (tramwaj nr 14) do stacji za rzeką Sawą.
Ze stacji idziemy z buta obok Zagreb Areny i centrum handlowego. Po drodze próbujemy łapać stopa na przydrożnej stacji, ale idzie źle. Spotykamy Polaków z wyścigu autostopowego Politechniki Śląskiej (oni też jechali do Chorwacji - prawie 230 osób!). Dochodzi do nas, że w tej chwili w samej Chorwacji jest około 700 osób próbujących dostać się do Polski autostopem.
Po drodze na autostradę próbujemy jeszcze łapać w jednej zatoczce. Ale nic się nie zatrzymuje - w Chorwacki, podobnie jak na Węgrzech, ta metoda zupełnie się nie sprawdza.