Wysiadamy na niewyobrażalnie luksusowym parkingu.
Zjarani jak małe dzieci szukamy miejsca do spania. Po znalezieniu rozkładam namiot przez godzinę (Wojtek w tym czasie 'kontempluje' nad węzłem na lince). Idziemy spać.
Rano wstajemy. Zbieramy myśli - ależ wczoraj była przygoda!
Łapiemy stopa, trochę przez przypadek, trochę chcący jakieś starsze niemieckie małżeństwo nas polubia. Wezmę nas, a co! I to nie byle gdzie - pod samą granice niemiecko-francuską.
Jak się bawić to się bawić!