Dojeżdżam na stację w stronę Wrocławia. Przechodzę pod autostradą i widzę niebieskie piekło. 60 osób z autostop race próbuje zjeść wszystkich obecnych kierowców na stacji.
Chodzenie po resztkach nie ma sensu, więc podejmuję inną strategię - czekam aż ktoś zagai kierowców, a następnie pytam się dlaczego kierowca odmówił. Po pewnym czasie przyjeżdża Czech. Dziewczyna, która pyta go o stopa odpowiada mi, że niestety ma tylko jedno miejsce. To nic, hah! (:
Bo wie Pan co, ja jadę sam (:
I tak to właśnie cudzymi rękami udaje mi się złapać stopa pod granicę czesko-słowacką. Jadę z bardzo sympatycznym fanem cięższej muzyki (spawaczem), który zmienia mój plan podróży. Jadąc drogą przy jego domu omijam bowiem Czechy zupełnie. To chyba dobry plan, bowiem niebiescy głównie kierują się w stronę Brna.