Kierowca wyrzuca mnie na granicy. Próbuję łapać, ale idziemy mi bardzo słabo. Dawno mi tak słabo nie szło. Miejscowy sugeruje mi przechadzkę po parkingu dla TIR'ów, ale ja chcę jechać szybko. Na szczęście stoję w cieniu, więc unikam umarcia z przegrzania.
Po chyba 2-ch godzinach zmieniam miejscówkę. Idę bliżej bramek na granicy. Po kilku chwilach zatrzymuję się auto. W środku luksus i co najważniejsze - klima! Jak manna z nieba.
Rozmawiamy na spokojnie z Panem inżynierem o pracy i Macedonii. Sugeruje mi tutejsze piwo Skopsko. W poszukiwaniu tegoż zatrzymuję się na każdej stacji po drodze i próbuję mi je kupić (taki miły człowiek!). Niestety na nasze (a głównie moje) nieszczęście nigdzie go nie ma ):
Bardzo mocno mnie przepraszając wyrzuca mnie w środku niczego (tak jest akurat rozjazd usytuowany).