Patrycja wyrusza wcześnie rano z Gliwic. Łapie stopa do Wrocławia i w okolicy 11-ej widzimy się już na miejscu. Idziemy do Auchana po lekkie zakupy i wyruszamy na wjazd autostradowy. Mam z nim złe wspomnienia, ale nie ma lepszej opcji.
Zaczynamy łapać najpierw na kciuka, ale wielka ilość kartonów w śmietniku stacji Orlen przekonuje mnie do stworzenia napisów "Dresden" oraz "Zgorzelec". Łapiemy na przemian, ale po pewnym czasie Patrycja nie daje za wygraną i łapiemy przytuleni. Pogoda jest wybitnie sprzyjająca jak na ten dzień roku.
W międzyczasie na stacji zjawia się kobieta w wieku lat +60. Rozmawia z nami, choć próbujemy ją uprzejmie spławić. Co jakiś czas przychodzi sprawdzić jak nam idzie. Po jakieś godzinie zatrzymuje się auto prowadzone przez kobietę w średnim wieku. Momentalnie w nasz międzyokienny węzeł komunikacyjny wdziera się wspomniana babcia. Ze miernym skutkiem próbuje przekonać kierowcę, by zabrała również ją.
Kobieta jednak jest wyjątkowo asertywna i w dość elegancji (choć nie do końca uprzejmy) sposób informuje ją, że zabiera tylko nas. Jedziemy pod Zgorzelec! Pędzimy szybko, a rozmawiamy o wychowaniu dzieci (w czym mamy zupełnie różne zdanie od naszego kierowcy).