Geoblog.pl    kowal66b    Podróże    Bośnia stopem, samotnie    Przybycie i zwiedzanie miasta
Zwiń mapę
2014
28
kwi

Przybycie i zwiedzanie miasta

 
Bośnia i Hercegowina
Bośnia i Hercegowina, Sarajevo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1284 km
 
Do Sarajeva od strony gór docieram krótko po 22-ej. Mój kierowca pozwala mi pooglądać część kompleksów sportowych z zimowych igrzysk olimpijskich. Podjeżdżamy pod akademik przy ulicy Bjelave. 11 € za noc zdaje mi się być wysoką cena, ale mój przewodnik po akademiku oznajmia, że jak na stolicę to i tak najtaniej.

Pokój prezentuje się... zabawnie. Dwa łóżka, puste ściany, jeden działający kontakt, farelka elektryczna oraz kibel. O nim napisać warto coś więcej - wygląda dosyć topornie. Jego widok szybko przypomina mi o tym, że jestem w Bośni.

Bojler z ciepłą wodą to bogactwo, na które mogą liczyć tylko ludzie wynajmujący pokój jak ja - reszta ciepłą wodę ma codziennie od 17-ej do 22-ej. A więc studenci z Polski - cieszcie się, że macie takie luksusy (;

Rano robię pranie rzeczy i zasuwam na miasto. Pierwsze, drugie, trzecie i kolejne spojrzenia na miasto dają mi odczucia identyczne jak te z innych miast zwiedzanych po drodze - nic ciekawego, znaczy się. Słabo, szaro, trochę betonu. Smętnie. To słowo, które dobrze oddaje to miasto.

Jeżeli ktoś myśli, że w mieście znaleźć można ślady wojny to odpowiem, że tyle samo (i równie łatwo) znaleźć można te z II wojny światowej we Wrocławiu. Miasto zdaje się nie wspominać o tym wydarzeniu z chlubą - dużo łatwiej odkryć maskotki z Igrzysk, niż miejsca pamięci. Myślę, że to jednak dobrze. Budowanie turystyki na śmierci to według mnie średni interes.

Co jest fajne w mieście to duża ilość map - nigdzie indziej w Bośni nie odnajdywałem się równie łatwo co tutaj. In plus jest główna arteria starego miasta, gdzie przewija się ogromna ilość turystów. Na miejscu jest też punkt informacyjny, gdzie dostaniemy świetną mapę miasta.

Jak już tu jestem to spróbuję w końcu Burka. Podchodzę to jednej z tych brzydkich, zaniedbanych knajp i proszę o wegetariański. Uprzejmy Pan (który nie wiedzieć skąd od razu zgaduje, że jestem Polakiem) nakłada mi go jednak z kilogram. Proszę o połowę. Słusznie.

Burek to coś między naleśnikiem, a pierogiem. Nadzienie szpinakowo-twarogowe oceniam na 3/10. Całość 5/10. Spróbować warto, pokochać niekoniecznie.

Po mieście szwendam się po głównym punktach widokowych. Czasami odwiedzam boczne uliczki, czasami wchodzę komuś na klatkę, a czasami udaje się na jakiś punkt widokowy, by zrobić zdjęcie fantastycznej górskiej panoramie tego miasta.

Po 5-6h zwiedzania miasta czuję, że Sarajevo nic więcej nie może mi już zaproponować - udaję się więc na dworzec, by poszukać informacji o pociągu. Gdy dochodzę do informacji (w której rozmawiam za pomocą tzw. "little english") dowiaduje się, że pociąg do Mostaru owszem i jest, ale o 6:45 i 21:45. Obie pory nie pasują mi zupełnie, zaś druga jest już zupełnie absurdalna (wybranie jej powinno być karane, bo tym sposobem omijamy spojrzeniem jedną z najcudowniejszych górskich dróg w Bośni).

No nic - trzeba pomyśleć. Zaczyna jednak padać. Nie pisałem o tym jeszcze, ale Bośnia ma jedną bardzo istotną cechę - jak zaczyna padać, to będziesz wiedział, że pada. To nie jakieś pitu-pitu: deszcz trwa 5-6h bez przerwy, a w przeciągu kilku chwil każda ulica staje się rzeką. Ciężka opcja na łapanie stopa - idę więc poszukać połączenia na PKS'ie.

Problematyczne (po raz kolejny) staje się rozmawianie z kimkolwiek po angielsku. Pomagają mi jednak gapiowe i już wiem, że autobus do Mostaru jeździ mniej więcej co godzinę. Pomocny Pan ze stacji informuje mnie, że bilet będzie mnie kosztował w okolicy 30 marek (czyli kurwa strasznie drogo). Nic tam jednak - wracam do akademika, wymeldowuję się i 2h później jestem znów na dworcu.

Cena przejazdu dla studentów jest jednak wyjątkowo atrakcyjna - 11 marek (~23 zł) + 1 marka za bagaż. Siadam w środku i od razu zaczynam rozmowę ze Szwajcarem, który siedzi obok mnie. Mark podróżuje z całą rodziną autobusem przez Bośnię. Pierwszy raz kogoś takiego spotykam - miła persona o charakterze autostopowicza. O Bośni zdaje się wiedzieć mniej niż ja. (;

Jedziemy razem do Mostaru. 2h 45 minut. Nie jest to jednak męcząca podróż (nie licząc bośniackiej muzyki narodowej, której mam powyżej uszu) - WIDOKI SĄ OSZAŁAMIAJĄCE!

Od jeziora Jablaničko warto przykleić nos do szyby - co każdy kilometr góry zmieniają się jak w kalejdoskopie - co zakręt to zupełnie coś nowego i oszałamiającego. Tam trzeba być, zobaczyć, poczuć. Zdjęciami nie ma nawet co próbować tego złapać - widoki choć stałe, to jednak powodują odczucia, które trudno przełożyć na jakikolwiek środek przekazu.

Ta trasa to mistrzostwo świata Bośni. Zdecydowanie najlepsza, najciekawsza i najważniejsza część mojej podróży - wrócę tam pewnego dnia, by zobaczyć to jeszcze raz. Polecam i Wam.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (44)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 9% świata (18 państw)
Zasoby: 215 wpisów215 5 komentarzy5 409 zdjęć409 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
25.04.2014 - 04.05.2014
 
 
20.12.2013 - 29.12.2013
 
 
30.05.2013 - 02.06.2013