Spokojny jegomość (jak myślę człowiek sukcesu) podrzuca mnie na rozjazd. Każe mi poczekać (stojąc i blokując przy tym wjazd na autostradę - ale co tam, może!). Zatrzymuje busa, wyciąga 500 leków, wręcza kierowcy i przekazuje mu, że jadę z Polski do Czarnogóry.
Gdzieś już pisałem. Ci ludzie tutaj są zaskakująco niesamowici.
Taksówką jedziemy poprzez deszcz i tzw. "autostradę". W pewnym momencie, po środku drogi, znajduje się mini rów. Ale to nic. To Albania. Tu wszyscy mają wszystko w dupie.