Wysiadam pod samą granicą. Nie jest daleko - 2 kilometry. Idąc dróżką ludzie mnie pozdrawiają. Nie jestem na to obojętny (:
Jestem jednak zmęczony, więc próbuję łapać. O dziwo natychmiastowo dostaję podwózkę. I to z Albańczykami, którzy mówią po angielsku. Nareszcie z kimś sobie pogadam jak człowiek! (:
Jadą do wybrzeża na wakacje. Widzę na mapie, że stamtąd idzie niezwykle urokliwa droga wzdłuż wybrzeża. Niedużo myśląc zgadzam się na podróż z nimi pod samo wybrzeże.
Po drodze mijamy jeszcze granicę, na której prędkość obsługiwania jednego samochodu to średnio 10 minut. Gdy nadeszła nasza pora zrozumiałem dlaczego. Granicznicy gadają z wszystkimi jak przy kawie. "Co tam Mirku, jak tam? Robert Lewandowski? Hooligan from Poland!" (wyciągając przy tym pałkę) (;
Zaczynam wyrzucać ze swojej głowy pomysł podróży po Bośni. Jestem już zbyt zmęczony. Potrzebuję chilloutu.