Dojeżdżam z moimi podróżnikami do Dubrovnika. Rozbijamy się we wspaniałym kempingu. Kupujemy wieczorem piwko i gadamy do późnego wieczora. Czuję, że tego mi brakowało.
Rano kąpię się dwa razy w morzu i raz pod prysznicem. Pierwszy raz w życiu pływam w tak czystym morzu z okularami do nurkowania, ale z podniecenia (a może to ten turecki przysmak zaczął działać q: ) nie potrafię zanurkować nawet na 10 sekund. Po kąpieli piorę rzeczy, ogarniam plecak, wrzucam do hippisobusa i tylko pytam: To co, teraz Split? OK. NO TO JEDZIEMY! (:
Po drodze zgarniamy Darka (pozdrawiam, p̶r̶z̶e̶ś̶l̶i̶j̶ ̶m̶i̶ ̶n̶a̶s̶z̶ą̶ ̶w̶s̶p̶ó̶l̶n̶ą̶ ̶f̶o̶t̶k̶ę̶, dzięki za fotkę! (: ), który sam podróżował po Bośni. Słucham z uwagą, bo sam już zmieniłem plany i chcę tam pojechać w wakacje na 2 tygodnie. Na granicy chorwacko-bośniackiej przetrzepują nas celnicy. Mam z nich mocną bekę, przez co trzepią nas jeszcze mocniej.
Niestety mój aparat pada już na amen.