Po dwóch dniach spędzonych z moją uroczą trójką musiałem ich opuścił. Rozłamaliśmy się w Splicie, gdzie po kilku przyjacielskich uściskach i zdjęciach wyruszyłem w dalszą samotną podróż.
Po dotarciu do stacji zaczynam pytać ludzi. Ale tak spokojnie. Najpierw piwko i lodzik (;
Wtem me zmęczone oczy dostrzegły Słoweńca. Ależ byłoby cudownie. Mimo trwającego na stacji remontu udaje mi się przekrzyczeć maszyny i usłyszeć to upragnione: "No problem, ok.".
Mój kierowca jedzie do Ljubljany, więc już wiem od początku gdzie mnie wystawi. Stacja widmo - wkrótce się widzimy ponownie!
Po drodze naprawdę dużo rozmawiamy. Do Słowenii chyba też sobie pojadę. Podobno Ljubljana też miecie dupę. We will see!