Na stację dojeżdżamy w momencie, gdy przebywa na niej już jedna para. Po kilku chwilach są już dwie. To raczej nie pójdzie szybko.
Długie, zimne godziny spędzamy próbując wyżebrać jakieś samochody, których nie wyłapali nasi niemieccy rywale. Na nasze szczęście tylko pewną część trasy (50 km) mamy wspólną. Niemniej jednak pogoda (okropne zimno i deszcz) oraz spora liczba autostopowiczów nie sprzyja naszym planom na szybki wyjazd ze wspomnianej stacji.
Jest naprawdę okropnie zimno! Patrycja bardzo mocno próbuje mi i sobie udowodnić, że upór jest ważniejszy niż zdrowie, więc spędza godziny stojąc przed stacją i marznąc z zimna. Do wnętrza ogrzewanej stacji muszę zanosić ją na rękach, bo stawia opór. Sytuacja jest tym bardziej absurdalna, że Patrycja nie jest skora rozmawiać z Niemcami, gdyż - cytując - ich nie lubi.
Łapię zatem sam, co jakiś czas próbując przekonać Patrycję, by udała się w ciepłe miejsce. Po 3-ech godzinach nareszcie się udaje! Jest pan, który nas podwiezie (choć w momencie gdy się zgodził jeszcze nie wiedział gdzie), średnio mówi po angielsku, ale ma dobre nastawienie. Manewr - stacja naprzód - część druga!
Na szczęście w jego samochodzie jest ogrzewanie na nogi.