Na stacji ledwo wysiadamy z samochodu i już mamy następną podwózkę!
Nie zdążyłem jeszcze ogarnąć wszystkich naszych rzeczy (tym razem sprawdzam po trzykroć), a już jedziemy. Na stacji figurowała bowiem przed nami jedna niemiecka para, która w momencie naszego przyjazdu właśnie złapała stopa. Dziewczyna była na tyle uprzejma, że spytała, w naszym imieniu, kierowcy czy nie podwiezie też nas.
Co najwspanialsze, to fakt, że kierowca (starsza kobieta) jedzie 210km/h i to do Frankfurtu! W aucie jak w Berlinie. Dziewczyna z niemieckiej pary rozmawia z kierowcą po niemiecku, ja z jej kolegą po angielsku, a my z Patrycją od czasu do czasu po polsku.
W pewnym momencie (z racji pory oraz naszej sytuacji) stwierdzam, że to dobry pomysł, by noc spędzić u mojej cioci pod Giessen. Dzwonię więc do mamy, ale z powodu słabego zasięgu muszę nieomal krzyczeć. Gdy wypowiadam kolejne słowa pod jej adresem nasz kierowca nagle odkrzykuje: KTO TAM MÓWI PO POLSKU?! To nam się poszczęściło! Pani kierowca pochodzi z Polski.
W tej niesamowitej, autostopowej wieży Babel spędzamy 2h po czym docieramy na miejsce naszego spotkania z moją ciocią.