Na stacje pod Gent dojeżdżamy przejeżdżając przez samo miasto (kierowca się zamyślił). Wysiadamy i mimo okropnej pogody łapiemy. Nastroje takie sobie, ale to Belgia, więc już tylko rzut kamieniem do Francji (i w końcu Patrycja też może łapać!) (:
Po niedługim oczekiwaniu jedziemy z fantastyczną Belgijką, której czyny zdecydowanie zasługują na wymienienie. Nasza pani kierowca, nie dość, że przejechała samotnie większość Europy autostopem, to jeździła również tą metodą w RPA oraz wyemigrowała (samotnie, nieomal spontanicznie) na kilka lat do Australii.
Bardzo ciekawa, rozmowna i otwarta osoba. To już kolejna Belgijka, która robi na mnie tak ogromne wrażenie. Szkoda, że z jej pomocą wykonujemy jedynie manewr pod okolice znanej mi i Wojtkowi stacji benzynowej znajdującej się nieopodal francuskiej granicy.