Na stację dojeżdżamy w ciemności. Ruch raczej umiarkowany, ale przynajmniej tłumaczymy sobie sprawy między nami. Wzajemne przeprosiny dodają mi siły.
W międzyczasie Patrycja snuje się po stacji. Ja z ukrycia atakuję młodą dziewczynę:
- Jedziesz może do Legnicy lub Wrocławia?
- Tak, do Wrocławia.
- A co uważasz o autostopie? (uśmiech jaki zrobiłem zasługuje na skromne, ciche brawa).
Zabieramy swoje manaty (przy okazji robię małą niespodziankę Patrycji nie mówiąc jej o tym, że złapałem stopa i to aż do Wrocławia), przepakowujemy kota naszego kierowcy, wciskamy wszystko gdzie się da i jedziemy!
Hip hip hurra! Wracamy się wykąpać i zjeść obiad!